.
|
Czerwiec 1939 r. Prezydent Ignacy Mościcki otwiera Gmach Chemii Uniwersytetu im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie.
Lata pięćdziesiąte ub. wieku.
Widok z lotu ptaka.
Widok współczesny
Inauguracja roku akademickiego
Jedna z pracowni studenckich
Sala Rady Wydziału
Aula im. Wojciecha Świętosławskiego
Piknik w Ogrodach Wydziału
|
|
.
|
Do Redakcji nadchodzą materiały do "Księgi Pamiątkowej". Postanowiliśmy udostępniać je na bieżąco na jubileuszowej stronie www.
Okolicznościowa impresja absolwenta
- chemika w służbie farmacji
lat w życiu akademickim szacownego uniwersytetu to często tylko skromny wycinek z bogatej w tradycję edukacyjnej przemiany pokoleń. Z punktu widzenia dynamiki rozwoju współczesnej wiedzy przyrodniczej i pochodnego stanu techniki, ten sam odcinek czasu stanowi całą epokę, nierzadko przynoszącą rewolucyjne zmiany paradygmatu uprawianej dyscypliny. Podobnie, w refleksji osobistej, półwiecze to całe życie zawodowe, a więc i czas oceny życiowych wyborów oraz ich konsekwencji. Kiedy wspominam moment przekroczenia (w 1957 roku), bram Wydziału - dziś Jubilata, jako adept wybranego znacznie wcześniej kierunku, już z wymarzonym indeksem, oceniam ówczesny stopień świadomości towarzyszący tej decyzji, za zbyt skromny aby ogarnąć możliwości jakie otwierają te studia. Plakatowo-propagandowe postrzeganie misji chemii w tamtym czasie, jako nauki która “żywi, leczy i ubiera” zapewne nie mnie jednego wprawiły w stan oczekiwania, że w gmachu na Pasteura 1 uzyskamy wraz z dyplomem niejako automatycznie, wyposażenie w uniwersalną i użyteczną technicznie wiedzę chemiczną, na wszelkie okoliczności jakie spotkamy w życiu zawodowym.
Krótkowzroczna studencka perspektywa wyznaczająca postęp w rytmie kolejnych zaliczeń i egzaminów niezbyt sprzyja uświadomieniu sobie podstawowej prawdy o konieczności kształcenia ustawicznego, bo przecież non scholae sed vitae discimus. Trudno się oprzeć wrażeniu, że zdolność do studiowania pojawia się w studenckiej głowie, choć to oczywiście sprawa indywidualna, zbyt późno by docenić i właściwie wykorzystać potencjał edukacyjny Wydziału, uruchomiony na użytek adeptów wiedzy chemicznej. Chyba także za późno w toku przygotowania zawodowego następuje refleksja na temat kontekstu w jakim wybrana dyscyplina funkcjonuje w nauce. Choć należeliśmy do szczęśliwców, których ominęła na studiach (choć nie w życiu) ekonomia polityczna socjalizmu, a w tym miejscu w programie nauczania pojawiła się filozofia, to założenie o tradycyjnym, encyklopedyczno-historycznym potraktowaniu tego przedmiotu, bez możliwości debaty na temat co aktualnie myślą filozofowie-przyrodnicy, zniwelowało potencjalną korzyść z tej zamiany. Co prawda, dzisiejsze standardy wiedzy o funkcjonowaniu nauki zaledwie kiełkowały w owym czasie (T. Kuhn; The Structure of Scientific Revolutions, Chicago, 1962), a za filozofię przyrody z wielkim powodzeniem uchodziła fizyka i to fizycy formułowali zasadnicze koncepcje poznawcze, także w odniesieniu do materii ożywionej (np. E. Schroedinger; What is Life? The Physical Aspect of the Living Cell, Cambridge, 1944).
Dziś, kiedy budowanie społeczeństw opartych na wiedzy uznano powszechnie za racjonalną strategię rozwoju, szczególną wartość mają dyskusje specjalistów, jak poszczególne dyscypliny mają spełniać swoje zasadnicze role: poznawczą i społeczną i jakie w tym celu należy przedsięwziąć działania edukacyjne. Nasze pokolenie było, nie zawsze świadomym, beneficjentem charakterystycznej dla ubiegłego stulecia fali redukcjonizmu w naukach biologicznych i medycznych. W okresie półwiecza pomiędzy odkryciem kodu genetycznego (1953) a ustaleniem sekwencji ludzkiego genomu (2003), które jak widzimy prawie dokładnie pokrywa się z jubileuszowymi datami Wydziału Chemii UW, chemia stała się nauką centralną wiedzy przyrodniczej, poprzez dostarczenie kluczowego elementu porozumienia pomiędzy uczonymi różnych specjalności - formalizmu strukturalnego, opisującego w postaci wzorów i równań chemicznych, całą rzeczywistość wieloatomową, od cząsteczki wodoru do DNA. Kolejne dyscypliny naukowe uzyskiwały w tym okresie dodatkowe określenie: “molekularny”. Molekularne podstawy biologii stanowią dziś fundament technik genetycznych i biotechnologicznych a także większości dyscyplin medycznych. W tym kluczowym dla rozwoju cywilizacji naukowej czasie, rozwinęły się w obszarze chemii zupełnie nowe metody molekularnej analizy strukturalnej, liczne bardzo precyzyjne i selektywne metody pomiarowe i techniki analityczne, wreszcie wyrafinowane metody syntezy chemicznej o imponującej skuteczności, zademonstrowanej na przykładzie złożonych produktów naturalnych, w tym biopolimerów.
Potęgę chemii na płaszczyźnie technicznej najlepiej widać w wielości nowych materiałów - od konstrukcyjnych do elektronicznych, bez których nie istniałyby w obecnym kształcie: rolnictwo, budownictwo, telekomunikacja i wiele innych działów techniki. Są też i niespełnione nadzieje. Jedną z nich, mimo spektakularnych postępów metodycznych, jest daleki od spełnienia udział chemii w ochronie zdrowia a ściślej w zaopatrzeniu społeczeństw w skuteczne leki. Chociaż leczenie przez podawanie choremu substancji egzogennych jest działaniem uprawianym od zarania dziejów, współczesna chemia medyczna jest dyscypliną młodą, a w wersji racjonalnego zastosowania zależności: struktura - aktywność do koncepcji topologicznej celu biomakromolekularnego oraz zasad chemometrii i bioinformatyki, z grubsza 50-letnią właśnie. W okresie tym powstało, w wyniku pracy chemików w firmach farmaceutycznych i akademickich zespołach multidyscyplinarnych, wiele grup nowych leków, które okazały się przełomem w terapii chorób infekcyjnych, patologii o podłożu genetycznym i zaburzeń metabolicznych. Jeszcze większy, często zupełnie niedoceniony w powszechnym odbiorze udział, ma chemia w dostarczaniu narzędzi badawczych dla biologii i medycyny, takich jak: sondy diagnostyczne, radioligandy, modelowe substraty enzymów i receptorów, znaczniki chromoforowe i fluorescencyjne, powierzchnie do syntez na fazach stałych, specyficzne sorbenty, biodegradowalne polimery, etc. A jednak postępy farmakoterapii, mierzone satysfakcją społeczną, pozostają daleko w tyle za medialnym wizerunkiem medycyny i farmacji, które rzekomo są tuż przed przełomowymi odkryciami, likwidującymi zasadnicze zagrożenia i problemy zdrowotne. A tymczasem niebywały wzrost środków finansowych na badania w przemyśle farmaceutycznym, wbrew oczekiwaniom nie skutkuje znacząco większą liczbą nowych rejestracji a ceny specyfików farmaceutycznych stale rosną, gdyż koszt wprowadzenia nowego leku na rynek, po kilkunastoletnim najczęściej okresie badań i rozwoju, wzrósł w ostatnim dziesięcioleciu od ok. 0,2 do ok. 1,0 mld $.
Choć dość powszechna jest opinia że przyszłość farmacji stanowią leki wytwarzane metodami biotechnologicznymi, jestem przekonany że znaczenie syntezy chemicznej pozostanie w przewidywalnej przyszłości niezagrożone. Potrzebne będą nowe półprodukty i syntony, nowe bardziej wydajne i selektywne katalizatory chemiczne, nowe metody konjugacji biopolimerów i nowe konstrukty wielkocząsteczkowe i supramolekularne. Co prawda, ten trend “zamówień technologicznych dla chemii” pogłębi i tak wyraźną tendencję do postrzegania metod chemicznych jako rzemiosła, którego cele są wyłącznie utylitarne (a metody da się zautomatyzować). Konsekwencje takiego pojmowania aktualnej misji chemii widać już wyraźnie w strukturze finansowania badań. Czysto poznawcze projekty z dziedziny chemii są w zaniku, a największe środki na prace badawcze i rozwojowe prowadzone metodami chemicznymi asygnuje przemysł farmaceutyczny i agencje w rodzaju amerykańskiego National Institute of Health. Niewątpliwie aktualna sytuacja chemii i chemików nie jest prostą ekstrapolacją warunków w jakich startowaliśmy do studiów i wyboru zawodu. Wyboista droga jaką przebyliśmy od immatrykulacji do Jubileuszu pięćdziesięciolecia Wydziału Chemii UW uświadamia mi dobitnie, że był nam dany szczególny przywilej pobierania nauk ze źródła wiedzy czystej i użytecznej zarazem. Z głęboką wdzięcznością wspominam naszych Nauczycieli akademickich, profesorów i asystentów, którzy z podziwu godnym lekceważeniem trudności bytowania w tamtych czasach, koncentrowali się na przekazywaniu nam swej rozległej wiedzy i kształtowaniu w nas nawyków krytycznego myślenia oraz potrzeby ustawicznej weryfikacji i falsyfikacji koncepcji i hipotez. Cześć i chwała im za to. Vivat Academia, vivant Professores!
Grzegorz Grynkiewicz,
Instytut Farmaceutyczny, Warszawa
Prof. dr hab. Grzegorz Grynkiewicz jest chemikiem w specjalnościach: chemia medyczna, chemia organiczna, chemia związków naturalnych.
Jest członkiem zwyczajnym Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, Wydział III Nauk Matematycznych i Fizycznych.
|
|
.
|
Sigma-Aldrich Sp. z o.o.
Poznań
4880.- zł
Merck - Sp. z o.o.
Warszawa
3500.- zł
|
Ożarów Mazowiecki
2000.- zł.
nLab - Warszawa
2000.- zł.
Millipore Sp. z o.o.
BioScience Division,
Warszawa
1830.- zł.
SHIM - POL
A.M. Borzymowski,
Izabelin
1400.- zł.
Aparatura Naukowo -
Badawcza
Andrzej Wiśniewski
Katowice
1000.- zł
(Kwoty z podatkiem VAT)
Formularz zgłoszeniowy można pobrać klikając na obrazek powyżej, wydrukować, wypełnić i nadesłać pod adres Wydziału z dopiskiem na kopercie: "Jubileusz". Można też nadesłać plik jako załącznik pod adres
orlowska@chem.uw.edu.pl
|
.
|
|