Poprzednie    Powrót    Następne



2.05.1955 roku w godzinach przedpołudniowych. Ćwiczenia z pedagogiki w parku na Ochocie (dzisiejszy Skwer im. Sue Ryder).
W tle północna pierzeja ul. Jana Dantyszka, przy skrzyżowaniu z ul. Marcina Kromera. Po lewej stronie budynek Szymona Zimorowicza 2,
w prześwicie - Kromera 3, po prawej - Kromera 2.



Jerzy Jurandot - Wiersz o zapracowanym ojcu


Na Górnickiego koło Dantyszka
w nowiutkim domu z remontu
żył sobie jeden Ignacy Pliszka
z żoną i dzieckiem od frontu.


A ona była wierności wzorem
i gotowała tez świetnie,
a on był w biurze kalkulatorem,
a dziecię było nieletnie.


I żyć by mogli szczęśliwi tacy
jak polne chabry lub łanie.
lecz ten Ignacy jak wyszedł z pracy,
co dzień miał jakieś zebranie.


Ona z obiadem czeka wieczorem,
łzy kąpią w danie jej mięsne.
"Co z moim ojcem kalkulatorem?"
skarży się dziecię nieszczęsne.


Wystygła zupa, zasnęło dziecię,
zbladła twarz żony okrągła.
Powrócił ojciec rano o trzeciej,
bo się dyskusja przeciągła.


Wiec ona jego błaga w tej męce.
"Mężu mój ślubny Ignacy,
nie chodź już na te zebrania więcej,
wracaj do domu po pracy".


On na kolana przed nią się rzucił,
pierś męską wstrząsa mu łkanie,
ale jak poszedł, znowu nie wrócił,
bo znów miał jakieś zebranie.
Aż dnia jednego nagle w tym biurze
drzwi otwierają się ciężkie,
a w progu staje dziecię nieduże
ze łzami w oku, płci męskiej.


Stoi i stoi biedny malczyszka,
na wszystkie patrzy się strony,
"Ach, który z was jest Ignacy Pliszka,
który mój ojciec rodzony?


Parę lat żyje ja na tym świecie
i smutek serce mi toczy,
bom jeszcze dotąd nieszczęsne dziecię
ojca nie widział na oczy".


Ach jaki płacz się zrobił w biurze,
kobiety mdlały na sali,
a ojciec z synem jak te dwie róże
nic tylko się całowali.


"Tyżeś to, tyżeś ojcze mój drogi,
który na świat mnie wydałeś?"
"Tyżeś to, tyżeś synku niebogi,
co jak wracałem to spałeś?"


Ale się zaraz musieli rozstać
i rzekł ten ojciec: "kochanie,
wracaj do domu, ja musze zostać,
bo mam dziś ważne zebranie".