Dwudziestego lutego 2007 roku pożegnaliśmy Andrzeja Lewandowskiego

Uroczystości pogrzebowe rozpoczeły się o godzinie 11:00 żałobną Mszą Świętą w kościele Farnym. Po Mszy kondukt podążył na przasnyski cmentarz przy ulicy Ostrołęckiej.
W uroczystościach obok najbliższej rodziny wzięli udział liczni wychowankowie i przyjaciele oraz oficjalna delegacja Liceum Ogólnokształcącego im. Komisji Edukacji Narodowej z pocztem sztandarowym.


Zmarłego wspomina Mariusz Bondarczuk.

Smutna wiadomość. 18 lutego zmarł Andrzej Lewandowski (1929-2007). Przechodziłem dziś po południu koło ogólniaka i zobaczyłem nekrolog na drzwiach wejściowych. Pomyślałem sobie: Andrzej Lewandowski. Niestety. Moje przeczucie okazało się prawdziwe. Wiem, że z żoną Wandą czytali i pewnie zdążyli dobrnąć do końca 'Misjonarzy i Barbarzyńców' gdzie było o Nim kilka wzmianek. Prawdziwych i dobrych. Wybierałem się do niego, aby pogadać jeszcze o czasach szkolnych. Ale wywnioskowałem, że to już spojrzenie z lotu ptaka, który odfruwa w nieznane krainy, choć nadal z humorem sobie właściwym mówił o różnych sprawach. Ostatni telefon wykonałem niedługo przed oddaniem książki do druku. Chodziło mi o doprecyzowanie jakichś danych jego dotyczących i związanych z pewnymi sprawami dotyczącymi książki. Dzwoniłem przez internet. Czasem łączność jest słaba i muszę krzyczeć do mikrofonu (ja słyszę rozmówcę dobrze). Lewandowski pytał mnie w pewnym momencie żartując:

"Czy pan dzwoni z krótkofalówki?"

Przypuszczam, że poczucie humoru nie opuściło go do końca jego dni. Tym się pewnie ratował ciężko już chory jeden z ostatnich naszych Misjonarzy. Z domu nie wychodził pewnie jakieś pięć lat. Widziałem go po raz ostatni na ulicy na pogrzebie Janiny Grabowskiej w 2000 roku. Załączam pewnie ostatnia jego fotkę (...).

 










































Przewijanie fotografii mozna zatrzymać najeżdżając myszą, a następnie powiększyć do statycznego przeglądu w dużym formacie.

Fotografie - Mariusz Bondarczuk; oprac strony - Adam Myśliński


Powrót