SZKOLNY DZIEŃ
JAK CO DZIEŃ...

( z listów do brata )


Z przepastnej walizy pełnej wspomnień kilka urywków listów do mnie


6 września 1965 roku

(...) Siedzę sobie teraz na Języku Polskim i pani prof. Grabowska wszelkimi siłami stara się, abyśmy uważali, ale to jej jakoś nie wychodzi, bo to już piąta godzina [zajęć] i nikomu nie chce się rozprawiać nad sonetami Kasprowicza. Ja sama mało już nie zasypiam.

(...) Teraz jest przerwa, więc trochę wyjdę, a jeżeli na następnej lekcji przyjdzie mi coś mądrego, to Ci jeszcze napiszę.
No cóż, zaczął się już Rosyjski i nic – niestety – nie mogę wymyślić, więc całuję, kończę, 

Siostra.
18 października 1965 roku

(...) Muszę Ci się pochwalić, że jak na razie to laury zbieram z Logiki. Co prawda nie znam chyba ani jednej regułki i przeważnie śpię na każdej lekcji, ale jak coś trzeba filozofować i udowadniać, zaraz się budzę i to czynię, tak że mam już dwie piątki. Szkoda tylko, że takimi stopniami mogę się (...) pochwalić (także) z Historii, (ale) więcej z niczego.

11 grudnia 1965 roku

(...) Co do szkoły – jakoś mi tam leci, a właściwie jakoś mi tam idzie, ale to w bardzo wolnym tempie. Nie mogę doczekać się ferii i bodajże jedyną przyjemność w szkole sprawia mi uczenie się Historii i NOP. W tym momencie na słowo „historia” na pewno dostałeś nie lada dreszczy - co?

21 marca 1966 roku, godz. 1.05

(...) Wiesz, dzisiaj wróciłam po piątej ze szkoły, stanęłam sobie w oknie i tak się patrzyłam. 

Nic ciekawego nie widząc gapiłam się na wszystko po kolei. Wtem zauważyłam, jak w naszej klasie otwiera okno dyro i gapi się na takie parapety z blachy (wiesz, o które mi chodzi). Podążając za jego wzrokiem patrzę, a na tej blasze wypisane jest kredą wielkimi wołami „DUPA” tak, że ten wyraz zajął prawie całą szerokość okna. Jak to zobaczyłam zaczęłam się śmiać, że o mało się nie udusiłam, a jeszcze jak zobaczyłam, że kolejno zaczęli podchodzić i oglądać to Grabowska, Kalinowski i Trzciński i (jeszcze) jakiś chłop, to nie wytrzymałam ze śmiechu i musiałam wyjść z tego okna. Wreszcie Trzciński wziął to starł gąbką.
 Jestem ciekawa, co to jutro będzie. Mamy dwa polaki, pewnie Grabowska połowę klasy wyśle do domu po rodzinę i chyba będzie granda na całą szkołę. Bo ten chłop co ostatni oglądał, musiał  zauważyć z dołu i doniósł (...) dyrektorowi. Chyba to był  chłopak (syn) tej pani (od której) kupujemy sery. (...) Napiszę Ci coś, jeżeli jutro wybuchnie bomba. 

Marysia

24 marca 1966 roku godz. 13.40

(...) No co by tu Ci jeszcze napisać – że maturę mam prawdopodobnie 20 maja (jeżeli nie wcześniej) to znaczy, że za niecałe dwa miesiące, że wcale się nie uczę, bo nie mogę się jakoś do tego zabrać (jeszcze niczego nie powtórzyłam), że w tej chwili czuję, że maturę obleję i wszystko co najgorsze.
(...) Teraz leje okropny deszcz, chociaż jeszcze minutę temu świeciło słońce. Dzisiaj jest taki cały dzień.

17 sierpnia 1967

Wiesz pewnie, że w sobotę i w niedzielę w Przasnyszu będą wielkie uroczystości kościelne w związku z 400 - setną rocznicą urodzin czy śmierci Stanisława Kostki. Zjadą się dostojnicy kościelni. Cała kupa biskupów z Wyszyńskim, no i oczywiście druga kupa ludności. Wyobraź ty sobie, że władze powiatowe i miejskie postarały się o to, aby przeszkodzić w tym wszystkim; urządzają dożynki powiatowe z tak ciekawym programem i tyloma atrakcjami, które rzeczywiście w Przasnyszu zdarzają się raz na 400 lat. Zjedzie całe mnóstwo zespołów zarówno "mocnego uderzenia" jak i ludowe, będą pokazy lotnicze, szybowcowe, będzie wystawa rolnicza, będą dancingi i zabawy ludowe, będzie wyścig kolarski (po to, żeby zablokować drogę do Rostkowa), a nawet będą czterej pancerni i pies. Nie wiem tylko, skąd oni pobiorą ludzi na to wszystko. A! Bo będzie jeszcze jakiś mecz ligowy, zakończenie roku harcerskiego z ogniskiem i takimi różnymi atrakcjami. Oczywiście to wszystko bezpłatnie, pokazy lotnicze i zabawa ludowa też.

Marysia

List wysłany do jednostki wojskowej w Biskupcu Reszelskim, gdzie służyłem w szkole podoficerskiej wojsk chemicznych.


 
Autor, Autor!

Znalazł się autor obrazoburczego napisu na parapecie.

Dzięki serdeczne za te urywki żywcem wyjęte z czasu przeszłego. Marysia jest nieoceniona. Czuć w tych jej listach swieżosć , jakby były pisane wczoraj. I ta "dupa" na parapecie, której byłem autorem.. Nigdy nie przypuszczałem, że spotkam się z nią po 40-tu niemal latach i będę się smiał jak autorka tego listu. To scena niemal gombrowiczowska. Jakby to włączyc do tej ksiazki?.
Mam zamiar zrobić jakąs egzegeze na tę własnie okolicznosć naszej kroniki szkolnej, która jest bardzo ciekawym dokumentem. Nie pamiętam czy tam cos na ten temat jest. Zaraz zerknę... No niestety. Zapiski kończą się na listopadzie 1965 r., a później są już tylko zdjęcia pomaturalne, albo chyba po rozdaniu swiadectw .  Kto je robił? Nie pomnę. Pewnie którys z kolegów. Może Bartołd?
Ale on też bywa na tych fotkach. Chyba, że wręczył aparat na chwilę komus innemu. Moj Boże, nie ma już Andrzeja Nizielskiego, Janka Zakrzewskiego, Janka Andrzejewskiego, (...) Presjówna parę lat temu pochowała męża, a Radzikowska chyba umarła kilka lat po maturze, jeżeli to ona. Każdy dzień jak darowany. Nie należy mu patrzeć w zęby.

Pozdrawiam i dzięki serdeczne
Mariusz


Powrót