Materiały zjazdowe
Profesor
Wojciech Świętosławski (1881-1968) |
Kierownik
Katedry Chemii Fizycznej 1947-1960
W
roku 1947, kiedy Profesor Świętosławski obejmował Katedrę Chemii
Fizycznej Uniwersytetu Warszawskiego, był już uczonym znanym i uznanym,
czołowym polskim fizykochemikiem. Miał za sobą bogatą drogę naukową, setki
prac opublikowanych, dziesiątki uczniów wychowanych – i pełne wydarzeń
niezwykle czynne życie.
Urodził
się na dalekim Wołyniu w zaborze rosyjskim w zubożałej rodzinie ziemiańskiej.
Wczesne lata swoje sam Świętosławski opisał w 1926 r.: studia na
Politechnice w Kijowie (1899-1906), wczesne zainteresowania i poglądy typowe
dla radykalnej inteligencji owych czasów, wahania, wreszcie przypadki,
które pchnęły go w kierunku pracy naukowej. Pierwsza asystentura u technologa
barwnikarza i pierwsze rozważania z tzw. "termochemii". Pierwsze własne
pomiary (ciepeł spalania i później ciepeł reakcji) - częściowo pod wpływem
krytycznej atmosfery wobec "teoretyka", który „żongluje cudzymi liczbami
" i jest „niczym felietonista ". Główny temat prac w jednym zdaniu
– to addytywność ciepła tworzenia (i wobec tego spalania) związku
chemicznego (organicznego) wobec wiązań chemicznych ten związek utrzymujących.
Niezmordowana pracowitość Świętosławskiego i jego inwencja rodzą prace,
które są dostrzegane i wyróżniane; np. jego rozprawa "magisterska" według
ówczesnej terminologii zostaje uznana za "doktorską". Świętosławski zostaje
też zaproszony do Moskwy dla faktycznego kierowania laboratorium termochemicznym
Ługinina na Uniwersytecie i tam pracuje (1911-1918) aż do chwili powrotu
do nareszcie wolnej Polski.
Otwiera
się drugi etap życia Świętosławskiego: katedra w Politechnice Warszawskiej,
pisanie pierwszego polskiego podręcznika Chemii Fizycznej (4 tomy),
liczni magistranci i doktoranci, badania nad fizykochemią polskich węgli,
oraz nurt badań związanych z Biurami Wzorców – ebuliometr (przyrząd do
pomiaru temperatur wrzenia), kalorymetry i ogólniej metodyka dokładnych
pomiarów. Koncepcja "wzorca dla ciepła spalania" była istotnie nowatorska
i została przyjęta przez IUPAC (International Union for Pure and Applied
Chemistry) - której zresztą wiceprezydentem był Świętosławski przez kilka
kadencji. Stanowisk takich piastował bez liku: był Rektorem Politechniki,
Prezesem P.T.Chem-u, szefem Komisji w IUPAC i wreszcie Ministrem
Oświecenia Publicznego i Wyznań
Religijnych w rządzie polskim.
 |
Profesor
Wojciech Świętosławski (w środku) jako Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia
Publicznego na uroczystościach
poświęcenia Gmachu Chemii Uniw. Warsz. w dniu 23 czerwca 1939 roku. Z lewej
Prezydent RP prof. Ignacy Mościcki |
|
|
Znalazł
się na tym stanowisku z inicjatywy Prezydenta Mościckiego, który był też
chemikiem i znał i cenił Świętosławskiego. Gdy rząd polski znalazł się
w Rumunii w 1939 roku, Świętosławskiemu udało się opuścić Rumunię i wyjechać
do USA. Stało się to możliwe dzięki jego rozległym i przyjacielskim kontaktom
z uczonymi amerykańskimi. Krążyły anegdoty na ten temat, m.in. o depeszy,
którą Profesor podpisał słowem "Ebuliometr". Był bowiem znany (także) jako
twórca nowego przyrządu do oznaczania temperatur wrzenia, ebuliometru Świętosławskiego.
W USA Profesor wykładał na Uniwersytecie w Ohio a potem pracował w Mellon
Institute w Pittsburgu. Prowadzono tam badania stosowane i Profesor zajął
się m.in. kriometrią, napisał monografię o węglu i koksie i nowe wydanie
"Ebuliometrii" a także uzyskał szereg patentów. Tam pracował do końca wojny. |
Po
Drugiej Wojnie światowej otwiera się trzeci etap życia Profesora. Trudno
dziś sobie wyobrazić niewiarygodne spustoszenie Polski po wojnie, nawet
bardziej może w ludziach niż w ogromnych stratach materialnych. Do tych
co wojny nie przeżyli, do setek tysięcy wywiezionych czy to na wschód czy
na zachód, doszła jeszcze emigracja. Kraj był wyludniony, a każdy inżynier,
chemik, czy uczony - na wagę złota. W tej sytuacji Świętosławski zdecydował
się na powrót do kraju mimo, że dla byłego ministra sanacyjnego był to
krok ryzykowny (podobno udzielono mu jakichś gwarancji). W 1946 r. Profesor
miał już 65 lat – wiek emerytalny – niemniej obejmuje Katedrę Chemii Fizycznej
Uniwersytetu. Katedra mieści się gmachu Chemii przy ulicy Pasteura 1 (gdzie
obok laboratoriów zamieszka z rodziną). Naturalnie sam wykłada, nie odmawia
też opieki nad swoją poprzednią Katedrą Chemii Stosowanej na Politechnice,
kierowaną po wojnie przez jego dawnego asystenta, organizuje od zera swoją
Katedrę i warsztat prac naukowych, a jakby tego wszystkiego było mało,
rozwija przedwojenną współpracę z Instytutem Chemii Przemysłowej na Żoliborzu.
Tu, na terenie Katedry, pracowała przez wiele lat liczna grupa asystentów
na etatach I.Ch.P., zajmując się zagadnieniami stosowanymi o bezpośrednim
znaczeniu przemysłowym. Wynikało to z wielkiej potrzeby takich prac w tamtych
czasach, gdy kraj dźwigał się powoli ze zniszczeń wojennych, ale także
z temperamentu Profesora, który już przez całe lata 30-te rozwijał tematykę
węglową i inne tematy zdecydowanie stosowane.
Kiedy
wspominam Profesora i myślę o tym wszystkim, czego dokonywał, dochodzę
do wniosku, że musiał być czlowiekiem żelaznego zdrowia i wielkich sił
i duchowych i fizycznych.
Szczęśliwie
przeżył najgorsze lata 1949-1954, choć różne rzeczy wisiały nad jego głową.
W latach 1951-52 swoistym wydarzeniem była potężna fala absolwentów kończących
studia; ogromna liczba około 180-ciu magistrantów wykonała prace magisterskie
w Katedrze Profesora. Niestety w 1954 roku Profesora dopadł zawał serca,
szczęśliwie zaleczony, ale już od tej pory Profesor Świętosławski musiał
bardzo swe siły oszczędzać. We wrześniu 1960 Profesor i setki innych, którzy
przekroczyli 70-ty rok życia, zostali dekretem Ministra odesłani na przymusową
emeryturę. W praktyce oznaczało to utratę kierownictwa Katedrą, a co gorsza
nie było ucznia Profesora, który by został na Wydziale Chemii, aby kontynuować
tematykę badań Profesora i dla niego charakterystyczną metodykę pracy.
To się spełniło całkiem gdzieindziej, bo w Instytucie Chemii Fizycznej
Polskiej Akademii Nauk. Tamże Profesor zatrzymał swoj etat i otrzymał możliwość
pracy naukowej do końca swego pracowitego życia, tj. do kwietnia 1968 r.
Katedra Chemii Fizycznej przestała istnieć, tak jak wszystkie katedry w
Polsce, w 1968 roku. W tych czy innych formach organizacyjnych, w tej czy
innej instytucji, Profesor Świętosławski zawsze był całkowicie zanurzony
w pracy naukowej i w bardzo ścisłych związkach ze swoimi licznymi współpracownikami.
Tematyka
prac powojennych Profesora obejmowała procesy rozdzielania i oczyszczania
substancji organicznych na przykład z produktów przeróbki węgla, a więc
krystalizacja i destylacja. W związku z destylacją Świętosławski i jego
uczniowie rozwinęli niezwykle wiedzę o azeotropii i to w układach wieloskładnikowych
– wręcz monopolizując literaturę światową. Profesor też wracał jak to zwykle
bywa do tematyki i pomysłów ze swych lat młodzieńczych, a więc do kalorymetrii,
do badania zjawisk krytycznych itp.
Jako
człowiek prawdziwie wybitny, Świętosławski wniósł do swych badań swoiste
cechy charakterystyczne. W dziedzinie metrologicznie dokładnych pomiarów
wsławił się wprowadzeniem pojęcia "wzorca fizykochemicznego", wówczas gdy
nic takiego nie istniało; wzorcem był metr albo kilogram. Ściśle związane
z jego trybem myślenia było forowanie pomiarów „porównawczych" w przeciwstawieniu
do pomiarów absolutnych.
Jako
społecznik i obywatel, Świętosławski może być wzorem do naśladowania: zawsze
gotów poświęcić swój czas i siły dla dobrej sprawy i dla sprawy patriotycznej.
Jako człowiek był pełen dobroci i życzliwości, widział w innych tylko ich
dobre strony, brał udział w niewidoczny sposób w licznych akcjach charytatywnych.
Cieszył się ogólną sympatią ludzi młodych, których zresztą forował i wspierał.
Dorobek
Profesora to nie tylko ponad 400 prac opublikowanych ale także kilka (a
jeśli włączyć tłumaczenia to kilkanaście) monografii naukowych np. „Coke
Formation and Physicochemical..." (USA,1943), czy „Ebuliometria" (1935).
Kiedy
dziś obejmujemy myślą dorobek Profesora, widzimy przede wszystkim jego
prace naukowe – to co zostało na piśmie i co dziś możemy wziąć do ręki.
Daje to obraz nie ze wszystkim prawdziwy, bo Profesor był naprawdziwszym
i najpełniejszym Nauczycielem Akademickim. Wykładał z entuzjazmem i werwą,
nikim się nie wyręczając; z radością rozdawał tematy i śledził na bieżąco
liczne prace magisterskie; zawsze się interesował najmłodszymi członkami
jego ogromnego zespołu naukowego. Wreszcie prowadził wiele prac doktorskich
i co wówczas było w Polsce nowością, traktując je również jako formę kształcenia.
Kiedy
wspominam Profesora i Katedrę Chemii Fizycznej, wywołując w mojej pamięci
te dawno zapomniane obrazy ówczesnych laboratoriów, żałuję, że nie mogę
opisywać, jak bardzo praca nasza zmieniła się od tamtych lat. To byłby
temat odrębnego eseju.
Nie
zmieniły się tylko uczucia podziwu i wielkiej sympatii dla tego Człowieka,
który oddał każdą dobę swego życia nauce i sprawie jej rozwoju.
Jan
Stecki
Dla
Czytelników, którzy chcieliby się bliżej zainteresować działalnością i
osobą Profesora, podaję skróconą bibliografię:
{1.}
W. Świętosławski "Autobiografia naukowa", Kwartalnik HNiT, Nr 3-4, 487-558
(1985). Rękopis z 1926 r. odnalazł się po 39 latach.
{2.}
Alicja Dorabialska, Roczniki Chemii 18, 289 (1938) (30-lecie pracy naukowej).
{3.}
K. Kling, Premysł Chemiczny 22, 251 (1938) (ditto).
{4.}
W. Kemula, Roczniki Chemii 29, 151 (1955) (50-lecie pracy naukowej).
{5.}
J. Świętosławska-\.Zółkiewska, Kwartalnik Historii Nauki i Techniki,
26, nr 2, 279 (1981) (młode lata Profesora).
{6.}
10 teczek (oznaczonych A do K) materiałów, głównie naukowych, zebranych
dzięki Dr Bogusławie Malesińskiej: w Zakladzie III Instytutu Chemii Fizycznej
PAN (ostatnim miejscu pracy Profesora).
{7.}
materiały archiwalne w muzeum im. Marii Curie-Skłodowskiej przy PTChem.
w Warszawie. |