Powiedz
mi teraz, kiedy twój ojciec wrócił z Ameryki? Kiedy z Ameryki
wrócił dziadek Myśliński?
Kochanie, ja tak dokładnie
nie wiem, ale według moich... według dat urodzenia braci
moich starszych, no to można wiedzieć. Najstarszy urodził
się w jedenastym roku1,
- słyszysz? A to (dziadek) musiał przyjechać wcześniej,
jak w jedenastym roku.
A ten dom tam na Błoniu
kupił? Czy też to było czyjeś z rodziny?
Na trzy miesiące
przed wybuchem pierwszej wojny 2
ojciec cztery tysiące rubli w złocie złożył
do banku w Warszawie. A mieszkaliśmy po drugiej stronie, jak ten
budynek tam jest. Ja pamiętam jakiś czas, a później z
powrotem... No i tam to kino było... I ludowcy byli - to musiał
być osiemnasty rok, może dziewiętnasty... Tak - o, w
tych latach.
Kto to byli ludowcy?
Co to ludowcy? No toć
to cały czas życie idzie i jeden jest ludowiec, drugi jest
prawicowiec, trzeci tam taki, czy inny... Od zarania, i od dwustu lat,
czy od ilu, czy od stu za czasów naszej niewoli - caratu - to się
to wszystko dzieliło. Pod Austrią mieli najłatwiejsze
życie i tam organizowane były te strzeleckie (drużyny),
Piłsudski tam organizował. Tam łagodniej było.
Warszawskie i tu inne powstania... osiemset sześćdziesiątego...
roku, a to pierwsze w osiemset trzydziestym pierwszym.
Ciotka Maria Myślińska
- ta z Baranowskiej ulicy - mówiła, że w sześćdziesiątym
trzecim roku jacyś dziadowie brali udział w tym powstaniu.
Czy wiesz coś o tym?
No skąd? Ona więcej
wie, bo ona mieszkała na Makowskiej tutaj zaraz z brzega, tutaj
gdzie Lubowiecki, a w sąsiedztwie na Ostrołęckiej - tu
jest taki klin, to tam mieszkał ojca brat... A ojciec był
dwa razy w Ameryce. To za tym drugim powrotem musiał być
tak, że przyjechał przed dwunastym rokiem. Matka czekała
siedem lat. To jak najstarszy się urodził w jedenastym roku,
to weź teraz siedem lat do tyłu... jedenasty, dziesiąty...
to w dziewięćset trzecim, czy którymś tam roku...
(musiał pojechać). A pierwszy raz nie wiem ile tych lat... I
Maria... Maria może tam coś wie więcej, bo ona rozmawiała
- przypuśćmy - z Krajewskim i z bratem ojca. (Ojciec) ziemię
miał tam... jak to nazywają... Powłoczki 3,
nie Powłoczki... hektar, czy jedną
trzecią hektara, pojechał
do Ameryki, a ten (brat) gospodarzył, gospodarzył i wziął
tę ziemię. A prapradziadek mógł być w tym... mógł
brać udział w powstaniu. Ale te rzeczy to trzeba by - kochany
- wyciągnąć z akt.
Ale w jakich aktach? W
aktach chyba tam niewiele będzie. Jakby go wsadzili (do więzienia)
- wtedy będzie.
Toż akta stare,
stare akta nie poginęły w kościele.
W kościelnych
aktach jest data urodzenia i koniec. Tam chyba się wiele nie
dowiesz.
No jeszcze jest -
kochany... teraz jest taka sprawa... jeszcze tam Stefan Rykowski mógłby
coś wiedzieć, bo on też jest z jedenastego... z dziesiątego
rocznika. No i ten tam jeszcze...
Stefan jest starszy od
ciebie ?
No tak...Stefan
Rykowski, to jest razem z mamą, z dziesiątego rocznika.
A, tego nie wiedziałem.
I Rykowiak - jak on się...
- Włodek, to on - rozumiesz - całą historię tę
pisał, powiatu przasnyskiego.
Już raz pytałem,
ale nie odpowiedziałeś mi, czy ten dom na Błoniu był
kupiony przez twojego ojca?
Ojciec go kupił,
ale kiedy i jak - ja tam nie pamiętam, no skąd. Ja tam mały
byłem, to skąd ja tam mogłem wiedzieć. W każdym
bądź razie wiem, że od (czasu) mojego chodzenia do szkoły
mieszkaliśmy tam wszyscy razem, no to wiem, że dom był
nasz.
A do której szkoły
chodziłeś?
O, kochany, ja chodziłem
do szkół to: w pierwszym oddziale to chodziłem tutaj, gdzie
Kaczorek ma tę chałupę. Tylko ona obskurna była, były
tylko dwie klasy. A potem to już wybudowali tę szkołę...
Dużą?
Tak, liceum.
I chodziłeś
do tej dużej szkoły?
Do drugiego oddziału
poszedłem do (budynku) liceum, już do tej nowo wybudowanej
szkoły.
Już tej z
czerwonej cegły wybudowanej?
Tak...
To było połowę
z ... cerkwi, a połowę z nowo zrobionej cegły. Z
rozbiórki cerkwi, stały tam cerkwie w Przasnyszu na Hanki
Sawickiej...
Na Błoniu...
Czy w koszarach... nie
pamiętam.
Na Błoniu...
Na Błoniu, tak.
Tam i ewangelicki kościół stał.
Ewangelicki to przecież
stał do teraz. Ja go pamiętam.
Jeszcze ty pamiętasz,
tak? No... tak.
A ja chodziłem w
pierwszym, chodziłem tam do tego... do Kamana, nauczyciel mój
pierwszy, a później...
Jak się nazywał?
Kaman. A drugi, trzeci
i czwarty chodziłem to (uczyła mnie) siostra pani Nowickiej,
Morawska. Wtedy też Otłowski mnie uczył, Morawski mnie
uczył.
A potem chodziłeś
do zawodowej szkoły.
Potem wieczorem chodziłem,
przez dwa lata chodziłem do wieczorowej szkoły.
I gdzie to było?
To było w budynku
liceum. Bo tam było - rozumiesz - prywatna inicjatywa, to znaczy
krawcy, szewcy, kowale, fryzjerzy i inni mieli swoich pracowników...
(czeladników, którzy) musieli mieć... nie dostali takiego świadectwa
ukończenia tego fachu, (zanim) nie skończyli siedmiu oddziałów.
Jak kto nie miał (ukończone), gdy mu brakowało jednego,
czy pół roku, czy ile, to musiał chodzić. A ja to
niezależnie, bo tam zawodu nie miałem, tylko chodziłem do
roboty na szosę w tych latach przed wojskiem. (W dokumentach)
kreska tam była - bez zawodu. Dwa lata i dali mi to (świadectwo)
ukończenia - trzyletni kurs szkoły dokształcającej,
zawodowej.
I do wojska kiedy cię
wzięli, w trzydziestym...
Do wojska wzięli
mnie trzeciego marca w trzydziestym siódmym roku. Do kadry... kadra
zapasowa pierwszego szpitala okręgowego.
To strasznie stary byłeś,
gdy cię do wojska wzięli!4
No - odroczkę miałem
dwa lata.
A dlaczego?
Mieli dużo ludzi,
a ja byłem szczuplutki taki, że jak... się boksowaliśmy...
jak poszliśmy na badania do lekarza, to ten Grabowski - dwóch
takich miał - stanęło nas tam... a on mówi:
"Co,
tak jak cię - mówi - uderzy, to cię na dwa złamie".
A na
ogół to ja się tam źle nie czułem, byłem
szczuplutki taki. Popatrzyli, popatrzyli i dawali mi odroczkę, a
później już wzięli mnie. W trzydziestym siódmym roku.
I gdzie cię wzięli,
dokąd?
Tu, na tym... na Powązkach
- kadra zapasowa pierwszego szpitala okręgowego, w Warszawie. I tam
przesłużyłem ileś tam miesięcy i mówię:
"Panie kapitanie,
do jakiego ja wojska trafiłem?"
"A co ci, Myśliński,
wojsko się nie podobało?"
"Nie, - podobało
się, tylko - mówię - u nas jest zakon Ojców Pasjonistów i
oni tak samo - wezmą piłkę jak ja nosze i spacerują..."
"Czekaj, czekaj -
mówi - jeszcze ci się babka z dziadkiem przyśni."
I za dwa tygodnie do Płocka
mnie i (jeszcze) drugiego (wysłali. Na) sześć miesięcy...
do kawalerii. Ale - rozumiesz - gdybym tam trafił na (czas), jak
rekrut przychodzi, to bym był takim - rozumiesz - stuprocentowym
wojakiem. Ale mimo to, jeszcze się nauczyłem i lancą, i
szablą władać, i skakać przez przeszkody, bo tam była
ujeżdżalnia kryta... trocina, słoma na rogach... i tak
dalej, galopem, nie galopem, wodze na węzeł, ręce rozłożyć
i skoki tam na wysokości osiemdziesięciu centymetrów do
metra. A jak już później, na wiosnę to na powietrzu (ćwiczyliśmy).
I w Płocku do
kiedy byłeś?
No, policz. Piętnaście
miesięcy byłem (w wojsku). Od piętnastu odejmij sześć.
To dziewięć.
Początek to była
szkoła podoficerska. Po ukończeniu szkoły podoficerskiej,
na sześć miesięcy przed końcem to byłem w Płocku.
Na miesiąc przed zakończeniem (służby) z powrotem
przyszedłem do Warszawy. I w czerwcu gdzieś w trzydziestym
ósmym roku przyszedłem do Przasnysza, bo to była najłatwiejsza
służba. Najlżejsza - piętnaście miesięcy.
W "łapiduchach".5
Na urlop cię
puszczali z tego wojska?
A, nawet puszczali. Na
dwa tygodnie, czy tydzień czasu - nie pamiętam, ile to tam
tego było. Dostałem przed samym zwolnieniem. Zapraszali mnie,
żebym został nadterminowym. A ja mówię:
"No, pojadę
do domu, porozmawiam z mamą, z rodzicami..."6 - nie
pamiętam jak to tam było. "I przyjadę - to
powiem"
- No
jak przyjechałem (z urlopu) to mówię, że tak i tak.
(Kapitan na to:) "Będziecie
mieli dach nad głową..."
"Dach nad głową
to ja mam - panie kapitanie"
A Ludwik Śmigielski
był w Forcie Bema w fabryce amunicji. Ja już tam podanie złożyłem
podpisane przez mojego kapitana w Warszawie. A potem, jak mnie zwolnili
z wojska, czekałem na (odpowiedź). Przyjechałem do
Przasnysza i trafiła mi się robota w spółdzielni takiej,
urzędniczej - sklep spożywczy taki, materiały i takie... (artykuły).
Podjąłem się tego, a za jakiś tydzień czy dwa
przyszło z tego (fortu), żeby składać papiery.
Odpisałem, że już mam robotę, dziękuję
itd... (Gdybym dał pozytywną odpowiedź) jak by się
losy potoczyły, nie mam (pojęcia). W każdym bądź
razie zostałem w Przasnyszu.
A czy dziadek Myśliński
miał swój sklep?
Ojciec miał
piwiarnię i...7
Gdzie to było?
No, w tym samym
budynku, gdzie tam...
Wszystko tam na Błoniu?
Tak.
Czy to w tej oficynie,
czy tu od frontu?
Sala była - na
ówczesne czasy - taneczna, tam bawili się, całe miasto
przychodziło, no może nie całe, ale część
młodzieży. Czasem też atleci przyjeżdżali, kino
było w swoim (czasie), w pierwsze lata... w dwudziestym którymś
tam mogło być... w drugim, trzecim... W tej kuchni była
kabina (operatora. Przyjeżdżali też) ciężarowcy,
(przyjeżdżali) tacy, co wycinają te... figury8
. Pamiętam, w pewnym czasie przyjeżdżali atleci, (to była)
wolna amerykanka9, czy też zapaśnicze były od
czasu do czasu pokazy. Bo kina jeszcze wtedy nie było, tego
obecnego. Tylko był ten budynek, co tam obok Warszawskiej ulicy,
rogowy... (w nim) "Lutnia" - urzędnicze stowarzyszenie
tam było. Tam jeszcze odbywały się zabawy. A w późniejszych
latach to już budynek kina był i tam też bywały
zabawy. Z tym, że jedni się bawili w kinie, inni się
bawili w tej sali u nas.
A kiedy dziadek zmarł,
kiedy umarł Franciszek?
Jest tam metryka, już
nie pamiętam...
Ale co, chorował
na coś, czy tak nagle...?
Ojciec był
chorowity, na raka chyba umarł, taki guz dostał tutaj... Nędza
była, trzech chłopaków, a może i więcej, małych
i ja poszedłem na te roboty, aby jako tako to wszystko szło.
Musiał mieć raka płuc.
A palił, palił
papierosy?
Palił.
Zdjęcia żadnego
jego nie ma nigdzie, jakiejś fotografii nie ma?
Może tam gdzieś
- wiesz - po... (strychu), nie, gdzieś to wszystko poginęło.
Ja do Marysi mam wielki żal, do Stasia, że do piwnicy
powyrzucali to wszystko. Aż mnie cholera brała na to. Co ukradł
ktoś to wszystko.
Tak, szkoda tego...
No, to wróciłeś
z wojska.
A może się
wrócimy - ilu było tych chłopaków (u nas).
No to już, no.
Rodzina składała
się z sześciu chłopa10. Najstarszy - dziadek -
miał Franciszek na imię, a mama Helena z Rykowskich.
Najstarszy (syn) - Stanisław w wojsku nie służył,
skończył gimnazjum w Przasnyszu, wychowywał się u
ciotki, u Połomskiej. Stefan Połomski i Julia Połomska.
Po ukończeniu liceum dostał robotę w Wydziale Powiatowym,
to pierwsza pensja mogła tam być sto pięćdziesiąt
złotych, a krowa kosztowała sto złotych. Później
(dostał) sto osiemdziesiąt złotych za dwa lata, czy za
ile. Drugi był Wacek z kolei, Wacław Myśliński,
drugi syn, ja trzeci - Bolesław i w czasie, kiedy ta największa
bieda przyszła, Wacek nie chciał robić na szosie, to ja
poszedłem na szosę i za te dwa pięćdziesiąt -
ojciec był wtedy bardzo chory już, reszta chłopaków to
był drobiazg, ale z biegiem lat no to każdy już coś
tam... Wacek już później dostał robotę na poczcie
jako listonosz, (później) jako monter tam trochę i tak
dalej... Nadzwyczaj był oszczędny, uzbierał nawet trzysta
złotych tych pieniędzy, a taki zarobek mój - bo pierwsze te
moje zarobki to były sześćdziesiąt złotych na
miesiąc, tylko że pieniądz miał wartość.11
Potem (był) Tadek, Heniek. Tadek i Heniek pracowali w mleczarni, w
spółdzielczej mleczarni, to oni też tam zarabiali po
czterdzieści pięć złotych na początek, później
po sześćdziesiąt złotych i już coraz lepiej się
nam w rodzinie... (wiodło). Ja nie pamiętam kiedy tam ojciec
umarł, jest tam akt zejścia, to zawsze można... (sprawdzić).
A najmłodszy - Mundek za okupacji pracował u Niemców, te wieże...
jak one się nazywają...?
Triangulacyjne.
...po polach
rozstawiali, takie wieżyczki.
Ja po
przyjściu z wojska od razu dostałem tę robotę tam w
sklepie, po pół roku to rzuciłem to...
Dlaczego?
Dlatego, że to...
miałem dziewczynkę tam szesnastoletnią do pomocy, a tej
roboty do diabła, a ja tego przygotowania jeszcze też nie miałem,
bo to wszystko tylko się - rozumiesz - wydawało na książeczki,
trzeba pilnować tego było, każdy żeby książeczkę
przyniósł. Książeczki były podwójne, każdy właściciel
miał książeczkę i ja miałem tę książeczkę,
ale wszystko pozałatwiać i wszystko dopilnować, to nie było
takie proste. Stach złożył (za mnie) pięćset złotych
kaucji, a później po pół roku dwieście pięćdziesiąt
złotych tych pieniędzy tam ubyło z tego. Bo to
niedopatrzenie i tak dalej...
A następne...
od następnego roku - to był trzydziesty dziewiąty rok -
poszedłem za kasjera do Spółdzielni Rolniczo-Handlowej. W
trzydziestym dziewiątym od pierwszego stycznia do dwudziestego
szóstego sierpnia. Dwudziestego szóstego sierpnia dostałem powołanie
do wojska.
Wacek też w tych
dniach dostał do Modlina, a ja poszedłem na front nad...
najpierw do Płocka, tam mi dali siedem furmanek i po trzech na każdą
furmankę żołnierzy, nosze, karabin, a ja jako dowódca
tej... (grupy). No i oficer był, ale jak później tam odstępowaliśmy
to gdzieś pogubiliśmy się... między sobą, i
mój punkt był tam w lasach za Działdowem... - jak to się
nazywa...- Lidzbark....
Welski...
...Pomorski. I tam...
widzieliśmy się tak nawzajem - wojska niemieckie i ... jak'em
tam spojrzał, to tylko przeważające, dziesięciokrotnie
przeważające siły ich... nasze tam były... jeszcześmy
nie... żadne tam...12 to były ostatnie dni
sierpnia. Zaczęliśmy odstępować w stronę
Sielunia, Płocka, Puszczy Kampinoskiej - to była moja droga.
Tam zabrałem dwie kobiety - znaczy się to panienki były...
Dzisiaj to tam nie wiem, gdzie one tam... (służyły) -
Polski Biały Krzyż czy Polski Czerwony Krzyż.13
No i zabraliśmy ze sobą te kobiéty i one miały dwa worki
cukru, radio pięciolampowe, no i w czasie odwrotu do Warszawy
spotkałem brata swego, Wacka. On zaopatrzenie wiózł do
tego... (Modlina), to było na szosie modlińskiej, czy
nowodworskiej. W każdym bądź razie to było... wiem,
że przez most... przez jakiś most przejeżdżaliśmy,
to Niemcy tłukli tak, panie, w tę krzyżówkę,14
to było na jednym moście jakimś tam... Potem drugie
"przywitanie" to było w tym... no, te dwadzieścia
kilometrów przed Warszawą...
Kazuń, w Kazuniu...
Nie, nie - no to tam jeżdżą
na te spotkania międzynarodowe tam nie raz...
Jabłonna!
...w Jabłonnie.
Jak żeśmy wpadli tam w ten (park), zaczęli tłuc -
panie - artyleria zaczęła tłuc w tę krzyżówkę,
to wpadliśmy do tego ogrodu. Za jakieś piętnaście
minut to potem się wycofaliśmy i pojechaliśmy... w każdym
bądź razie znalazłem się w Rembertowie. I z tego
Rembertowa... te babki tam w tym Rembertowie znalazły swoją
rodzinę... to jakoś tak jak jechaliśmy to po lewej
stronie... one tam wpadły do ciotki, jeszcze przyniosły nam
chleba z tatarem, poczęstowały... cześć, cześć
i pojechaliśmy w stronę... Dalsza droga to była do
Piaseczna (?). W tym Piasecznie się zatrzymaliśmy kilka dni...
Z Rembertowa?
Tak...
A przez Wisłę
gdzie przeszliście, w Górze Kalwarii?
Chcieliśmy się
dostać w stronę Lublina i dojechaliśmy za to Piaseczno,
tam droga była na krzyżówkach... jedna droga szła na Mińsk
Mazowiecki, druga na Lublin.
To nie Piaseczno -
tylko (Stara) Miłosna.
A, może to Miłosna
była... może to Miłosna...
Piaseczno jest z tej
(lewej) strony Wisły.
W każdym bądź
razie... może Miłosna... zapomniałem... W każdym bądź
razie na krzyżówkach droga była na Lublin.15
Jechaliśmy kawał, a tam wracali i mówili:
"Nic z tego już,
na Rumunię nie ma co tam... (jechać)."
No i wróciliśmy
do Warszawy, na ten Solec. I do dwudziestego tam... któregoś września,
dwudziestego ósmego, tam te karabiny zakopaliśmy gdzieś przy
chodniku... nie pamiętam, takie pastwisko jakby było, taki
sk(wer). W każdym razie konie pozostawialiśmy. Oddałem
Bieńkowskiemu Andrzejowi, kazałem brać konie, bo tam ich
spotkałem w Łazienkach.
Kto to był, kto to
był ten facet?
A to był... to
jeszcze facet z ... rewolucji październikowej (?) i odznaczony,
przedwojenny działacz z Krzyżem Virtuti Militari, a drugi to
był...
A co on robił w
rewolucji??
W rewolucję? No bo
wtedy pół Przasnysza to byli przed rewolucją... to pojechało
do Rosji. Pół Przasnysza, Połomscy, Rykowscy, inni... Matki
brat był w policji konnej, a przedtem był w wojsku - rozumiesz
- to wszystko do Rosji uciekło przed Niemcami, czy jak... i tam
żyli.16 A ile czasu tam żyli, ja nie wiem. A później
powracali. A ten to tutaj przez dwadzieścia lat żył w
Polsce. Jako rolnik i ... w POW był, czy w innych ... W każdym
razie ja jego znałem, wiedziałem, że (jest) z tego
miasta, jak go zobaczyłem w Łazienkach - on tam brał zaświadczenia,
że brał (udział) w obronie Warszawy, a ja to wcale nie
brałem. I mówię: "O, to są moje konie, ile chcecie
- to bierzcie". No i oni wzięli, ale czy jedną furmanką
przyjechali we dwóch, czy każdy przywiózł... A ten drugi to
miał skład droge(ryjny), miał drogerię i uciekł
tam z Przasnysza do Warszawy przed Niemcami.
"No a
ja... nas z Warszawy jakieś osiemnaście, czy dwadzieścia
tysięcy wyprowadzili pierwszego, czy drugiego października,
przez Wolę do... Ożarów zdaje się i tam gdzie... Mundek
był kiedyś, Jonka17 tam jest...
Grodzisk...
W Grodzisku... I w tym
Grodzisku - rozumiesz - kilka tysięcy... było nas z osiemnaście,
dwadzieścia tysięcy... Niemcy nas opasali sznurem, tak(ą)
liną, karabiny maszynowe popostawiali i tak do chłopaków
mówię:
"Kapusta,
kartofle, bierzcie - mówię - bo to jutro, pojutrze nie będzie
(nawet) jednego kartofla, a nie wiadomo ile my tu jeszcze będziemy."
No i po
jednej czy po dwóch nocach ja dostałem gorączki i dostałem
się - rozumiesz - do tego... i tam był Polski Biały Krzyż...
Polski Czerwony Krzyż w takiej stodółce i tam (położyli
mnie) w takim brogu po prostu. Poszedłem tam nocować zamiast
na tych wozach. Co prawda było ciepło na jesieni... tej
jesieni, ale mimo wszystko (nocą) było zimno. Zaszyłem się
tam w te snopki i przesiedziałem dwa, czy trzy dni.
Miałem
kompana - Żydka - nazywał się Gurfinkel, ale imienia to
nie wiem. Pamiętam jeszcze nazwisko: Marszałek... jeden był.
On z Czerniakowa pochodził, a ten to też tam z
Czerniakowskiej, gdzieś na Szwoleżerach mieszkał.
Przyniósł mi gorącego mleka ten Żyd, cukru to jeszcze
mieliśmy w manierkach, bo tego cukru to mieliśmy dwa worki od
tych babek. A ci warszawiacy to może nawet i więcej wzięli
tego cukru. W międzyczasie ja tam sobie kupiłem na tym Powiślu
- jak tam rozbili te magazyny - konserw rybnych. Miałem parę złotych,
to w chlebak napakowałem tego i na głód nie mogłem
narzekać. Kolegom jeszcze dałem, ale ze wszystkimi nie można
się było podzielić.
No i za
jakieś dwa - trzy dni Niemcy przyszli do tego brogu i (krzyczą):
"Raus!"18
- (wypędzają nas) na samochody i do Błonia nas, do bóżnicy
nas... tego..., (wiozą), a ja mówię:
"Ja
tu nie wysiadam, ja jestem chory."
I tak
zawieźli mnie do prywatnych (domów), bo tam (w bóżnicy) nie
było drzwi, ani okien, a wieźli nas kilku, niedużo nas było
- czterech, czy pięciu. (Zawieźli nas) do prywatnych mieszkań
i tam znów jakieś trzy czy cztery dni prze(leżałem). Miałem
takie dwa koce, to jak zobaczyłem jednego, co miał biegunkę,
bo się widocznie tej surowizny najadł tam... A przychodziły
tam sanitariuszki i jak mogły tak ratowały tych ludzi... dałem
mu ten koc i on tylko tym kocem się okrywał, a tak to co
minuta leciał za chałupę. Nie zdążył się
podnosić i wszystko się lało (z niego). Dostał
(chyba) czerwonki... tej biegunki.
No i
jednego dnia - którego to mogło być października? - może
szóstego, może siódmego - stanęliśmy na tym... ja stanąłem
na... do magistratu w Błoniu na rynku, w kolejce, żeby
przepustki dostać i do domu (wracać). A przyszedł Niemiec
i (mówi):
"Komm,
komm, komm..."19
Zabrał
mnie do środka, do pomieszczenia. Ja patrzę, a tam kredki są...(?)
I poszedł po drugich. Ja nie zdążyłem uciec, a on
mnie już w korytarzu złapał. Pyta mnie się, gdzie ja
idę.
"Ich
habe meine Tasche in Wohnung - tam".20
Ja
teraz to tak mówię, ale kiedyś to dwa słowa po polsku, a
dwa po niemiecku, bo dawniej mniej umiałem.
"Na
jo, idź"
Jak
poszedłem na tę swoją prywatną kwaterę, a on za
mną tam szedł z tyłu, ja się nie oglądałem.
Jak podszedł pod chałupę, a ja doszedłem do tych
moich kolegów i mówię:
"Słuchajcie,
zaczynają nas zbierać... Niemcy".
(On
doszedł), zarepetował (broń i krzyknął):
"Raus!
Wszystkich.
I siedemnastu nas uzbierał. Wyprowadzili nas do tej fabryki zapałek.
Pora - nie wiem czy popołudniowa była, czy coś tam...
Wszedłem na ten teren, a Niemcy urzędują, fabryka
ogrodzona drutem, siatką z drutu... Oficera spotkałem z
Przasnysza, podporucznika.
"Panie
Majkowski, ja to jeszcze dzisiaj - mówię - jak tylko się
ściemni, to już mnie nie będzie."
"Tak
- mówi - ale ja... chętnie bym z panem poszedł - mówi - ale
ja nie mogę."
"A
dlaczego pan nie może?"
"Dlatego,
że - pierwsza rzecz - stryj mi powiedział, żebym jechał
do Niemiec, do Oflagu21, to przeżyję. Druga sprawa
- jak pan wie, ja byłem sekwestratorem22, to mnie tam
ludzie - mówi - i tak by wydali Niemcom."
"To
(niech pan robi) jak pan uważa...
Idę
dalej, patrzę, a jakiś tam żołnierz głowę
w beczkę ze śledziami (włożył). Wsadził głowę
w tę beczkę i tam grzebie, a ja mówię:
"No
co się tam grzebiesz?
Patrzę,
a to major! Przeprosiłem go.
"My
dzisiaj równi wszyscy... Bitwę przegraliśmy, a wojna będzie
trwać pięć... najmniej pięć lat. My musimy
jechać, a was pozwalniają."23
A to był
major wojsk pancernych. Podziękowałem mu za to i...
(Do
jedzenia dawali nam) śledź i kartofel w łupinie. Ale
dobre i to jeszcze. A ja tam miałem jeszcze trochę tych
sardynek czy tam śledzi.
Oglądam
się, patrzę... - czy to na drugi dzień... na drugi dzień
(już było), przenocowałem jedną noc, na drugi dzień
oglądam się, a ten Żyd jest. A on już się dostał
do Warszawy, do domu i zachciało mu się spacerować w
mundurze i go za spodnie i nazad do tego (obozu), w to samo miejsce. I
tam się spotkaliśmy, w fabryce zapałek.
Następnego
dnia zawołałem dwóch chłopaków, co umieli po niemiecku
i mówię:
"Idźcie
tam do nich, do Niemców, i powiedzcie, że obiecywali, że nas
zwolnią; od żołnierza do podoficera."
Dali im
przepustki dwie i oni poszli. Nie wiem, czy to tego samego dnia poszli,
czy na drugi dzień - już nie przypominam sobie dobrze. Następnych
dwóch poszło i przyniosło - już nie pamiętam - sto
czy sto dwadzieścia in blanco24 tych
przepustek. I po dziesięciu tak (wypuszczali?). Każdy jak tam
miał czym napisać (swoje) nazwisko i miejscowość i
dalej, na te przepustki.
Ja
przez pole... a jeszcze powiedziałem w ten sposób, że jak kto
ma 200... 300 kilometrów - to pociągami, jeżeli już
ruszyły, a jeżeli ktoś ma pięćdziesiąt do
stu, to pieszo bocznymi drogami, żeby nie pokazywać się.
W moim
kierunku to było trzech: ja z Przasnysza, z Konopek był jeden
i jeden był z Ciechanowa. Poszliśmy boczną drogą na
Nasielsk. W międzyczasie zaszliśmy do właściciela
wiatraków, babka nam dała klusek na mleku, gorących klusek z
mlekiem... I
pierwszy śnieg, pierwszy śnieg w trzydziestym dziewiątym
roku jaki spadł...
Wagonami
bydlęcymi przyjechaliśmy do Ciechanowa. I tam tylko jeszcze
spotkałem ze starego rocznika25 fryzjera, który mnie
ogolił, z naszej kadry znajomego i ten mi mówi:
"Ty
się tu nie szwendaj, bo oni - mówi - do kartofli, do buraków
(kopania) biorą. Jak najprędzej uciekaj do domu."
No i
tego dnia jeszcze kawałek tośmy podjechali wozem konnym:
Krawczyk - były policjant z 39 roku, Dzieliński - zapomniałem
- (chyba) on skup żywca prowadził w "Rolniku"26
i ja. We trzech. I do Woli Wierzbowskiej tośmy doszli tam potem
pieszo. Czyśmy jechali tam, a początkowo pieszo... Jechaliśmy.
W każdym bądź razie...
Ja
jeszcze w nocy kobiétę spotkałem i mówię:
"Ja
tu jeszcze dziś w nocy będę w Przasnyszu".
(To)
jakaś babka ze Trzcianki - za Mchowem ta wieś. Z Warszawy szła
pieszo. Czy z samej Warszawy szła pieszo, czy jak... W każdym
bądź razie od Ciechanowa. Jak kuropatwa. Jak zobaczyła
kogoś, to do rowu się chowała i potem znów się
podnosiła i tak nie miała siły już. Ja jeszcze miałem
cukier w manierce, dałem jej parę razy łyknąć
tego cukru. Miała takie walizeczki dwie damskie, lekkie. Wziąłem
ją pod pachę, pod ramię i te walizki na sz(nurek) i
dopiero w Golanach Niemcy taksówką jechali, stanęli i (pytają),
gdzie ja idę. Ja mówię:
"Nach
Hause27, idę."
A jej
się tam pytają, kto to jest. Narzeczona, czy żona, czy
co. Coś tam... ona swoje, ja swoje... Dobra, machnęli ręką
i puścili nas.
No i
tam godzina późna w nocy przelazłem tam po tych - wiesz - koło
rzeźni, koło POM-ów28. Koło rzeźni, tam POM-ów nie
było jeszcze. I do domu.
Matka
się ucieszyła, że ja żyję. Za jakieś dwa
czy trzy dni Mundek ze Stachem wrócili i tak.
A jemu się zachciało
iść na Zachód. A przywiózł taką "dziewiątkę"29.
Taki był bezmyślny, że gdy Niemcy chodzili po ulicy, a on
rozebrał ten "nagan"30 i położył tak na
stole, jak my teraz siedzimy. Wazeliną to nawazelinował...
Ja
mówię:
"Co
ty robisz! Toć ty śmierć przynosisz rodzinie."
A on:
"Niee
tam..."
Mogłeś
gadać tam... Tak jak do księżyca się gadało.
Za parę
dni odprowadziłem ich na kolejkę i się ich wybrało
tak: Majkowski, Myśliński Stanisław, Majkowski - jak tam
on miał na imię... Dudziński - to jest trzech, i jeszcze
jeden, jeszcze czwarty, czterech... Szli na Zachód. I wszyscy przeszli
tylko Stach zginął. Jeden na Węgrzech skończył
studia - Majkowiak, nogi poodmrażał, w Czechach31 się
pogubili, a jakiś kapuś ich tam naprowadził na to...
Zamknęli ich w stodole jakiejś, tamci chcieli zamordować
tego... dozorcę, co stodoły pilnował, a Stach się...,
a brat się nie zgodził.
I Stach wtedy zginął,
czy go do Oświęcimia zabrali?
Potem go wzięli do
Oświęcimia, tak. Jeden z... (nich), Napiórkowski - nie wiem,
czy on jeszcze żyje - to miał... był tam przy krowach,
opowiadał właśnie, że jak te transporty Żydów
przy(chodziły)... szły do... tego (Oświęcimia), to
on przy tych krowach tam był, bo mu tam... stłukli go (Stanisława?)
bardzo, jakoś tam (mu) mleka dawał i prosił go: "Nie
chodź tam." A on zawsze był taki odważny i lekkomyślny...,
do końca. I jak ten transport szedł i do tych... komory
gazowej tak go zabrali. A przez kilka dni był właśnie tam
przy tych krowach i tam go...
Dostaliśmy
list... "Módlcie się za mnie..." To były straszne
rzeczy. Ten, kto tego nie przeżył, lekceważy sobie
wszystko.32 I on dwa, dwa lata chyba... w czterdziestym roku poszedł
wybierając się w pierwszych miesiącach, w styczniu chyba,
a gdzieś w czterdziestym drugim33, czy którymś zginął
tam.
A Wacek
znów... z Modlina wzięli go tam... koło Królewca był, w
mundurze, wszystko...Tadek mu napisał, że Stach w Oświęcimiu
zginął i on przez to pewno dostał tego pomieszania zmysłów,
albo też... był twardy, wierzył w Ligę Narodów34 i
nie chciał iść do roboty. Może i tam szedł do
roboty, ale tyle o ile, żeby mu tylko tam jeść dali. I po
wyzwoleniu przyszedł, no ale co to... Pamiętał, że
garnitur zostawił, że pieniądze miał - trzysta złotych,
a te trzysta złotych to było... złotówkę za złotówkę
dawali.
Ale to on tam w jakimś
obozie siedział?
On był u
rolników, robił...
Aha, u Bauera...
U rolników był,
ale to było takie - wiesz, widocznie z Arbeitsamtu35. Czy z
Arbeitsamtu, czy jak... podawali ich tam do roboty, ale on nie chciał
słuchać. Czy on już miał rozstrój - rozumiesz -
tak, że on tam nie chciał słuchać i to, czy oni go
tam tłukli, bili, odbili mu tę głowę. No ale
znajomi, którzy powracali - opowiadali. Pączkiewicz Zygmunt,
teraz... - Sobol Tadeusz, to jego koledzy są, z Przasnysza. Ten Pączkiewicz
to w Gdyni, czy w Gdańsku taksówkę miał w pierwszych
latach (po wojnie).
A ja
całą... całą okupację przepracowałem
jako... Niemcy przejęli tę spółdzielnię
rolniczo-handlową. Ja proponowałem temu, co tam zginął
w tym Oświęcimiu, żeby on tu (został). On
niemieckiego nie znał, tylko francuski znał. Nie chciał.
Chciał walczyć. To tylko Dudziński jeden co przeszedł36
na tamtą stronę i był... brał udział w
nalotach
A resztę z nich powyłapywali
Niemcy?
No z tych, to nie wyłapali,
bo jeden z nich był w Australii (?)37, a drugi siedział na Węgrzech.
A jeden, któremu się udało przejść... jego ojciec
był mechanikiem, umiał jeździć samochodem... to
poszedł w kierunku... na pilota.
A jak oni uciekli z tej
stodoły, o której mówiłeś?
Wtedy... tak, musiało
być wtedy, tak.
Widzisz, gdyby on
niemiecki znał, to by było co innego. Odezwać się po
niemiecku gdzieś to zawsze jest... (łatwiej). Ty tam mówisz,
że tego się nie uczyć, albo tamtego się nie uczyć...
(?) To ja tak za okupacji to też wstręt (miałem) do
tego... Żeby się nie uczyć... a to nie ma... jak naj...
co człowiek się nauczy, to wszystko... (się przyda),
nawet, gdyby to wróg był. To trzeba się nauczyć, żeby
było to pomocne. Ile Polaków nie chciało się uczyć
za okupacji, a jak się nauczył, to oni gadali, a ty słyszałeś,
co on gada na ciebie. Można powiedzieć, że się nie
rozumie. Ale żeby Stach niemiecki znał, to by... to by nie
zginął. Ja mu tłumaczyłem: "Posiedź,
zobacz." Co prawda, że Niemcy wszystkich dyrektorów,
kierowników w przeciągu pierwszego półrocza (okupacji),
wszystkich poważniejszych ludzi do Oświęcimia pobrali, a
jak nie do Oświęcimia, to do innych obozów. To tylko szara
prostota, prości ludzie - o, tak jak ja - tacy pozostawali.
Kowalkowski co pochodził z poznańskiego, nie miał ręki,
no i magister - co był potrzebny - Kamiński38. A tak - wykształconych
ludzi, dziedziców wszystkich, to wszystkich pozabierali. Chyba, że
pouciekali tutaj do Generalnej Guberni39. A kto został tam na (swoim)
terenie, to nie ma mowy...
Po
żydowsku należy się uczyć i po rusku się należy
uczyć, żeby wiedzieć... Bo nigdy nie wiadomo jest, kiedy
i po co się przyda to.
No i po
wyzwoleniu kiedyś na Marszałkowskiej spotkałem tego właśnie
Gurfinkla, czy Gurfinkela, tego kolegę z frontu, no i zza tych
drutów tam z tego Błonia. Spotkałem go w Warszawie...
"Cześć!" - "Cześć". A on był
później, jak po raz drugi się wydostał z tego... zza
tych drutów, to dostał się do Rosji. I w Rosji przeżył
całe te... (czasy). A mieszkał na Saskiej Kępie, ulicy to
nie pamiętam, na którymś tam (piętrze), jak na górze,
kukułce40, czy jak to się tam nazywa. Pożyczyłem mu
tej walizki na jakiś czas. Trudno mu było... Później tej
walizki nie mogłem odebrać, taka czerwona mamusi ta walizeczka
była.
No, w końcu tam go spotkałem. On był taki zmrożony,
ten Żyd, jak wrócił z tej Rosji, wylękniony, że...
tak jak ja dwa lata temu.41 Rozstrojone nerwy miałem. Tak samo ten
Żyd był. I on powiedział mi tak: "Myśliński,
ja jestem Żydem - mówi - ale co Żydzi robili w Rosji, to
jeszcze Żydzi za to zapłacą." A co on tam przeżywał,
to on mi nic nie powiedział. "Jeszcze pamiętaj - mówi -
jeszcze Żydzi będą cierpieć". A wtedy jak w
tym... w tym Grodzisku, jak nas otoczyli te dwadzieścia tysięcy
wojskowych, to on do mnie przyszedł i prosił mnie: "Myśliński
idź do Niemców i spytaj się, co oni z nami będą
robić?" A ja: "Idź ty głupi Żydzie, co
ty...!" I te wypowiedzi - rozumiesz - tego Żyda nie można
brać... bo on mi w szczegółach nie powiedział tego. I
stan jego psychiczny to był taki, że też nie wiem, co on
tam myślał, co ci Żydzi tam robili. A to był po
prostu strach i rozstrój nerwowy, albo coś...
I on
potem wyjechał do tego... do Izraela. Nie wiem, czy on tam żyje
gdzieś, czy nie żyje. A on miał Polkę... żonę
miał Polkę.
A co oni tam robili? Nie
wiem, co robili.
Słuchaj, ja ci
tylko powiem, że w środku kraju był pęd taki...
"Nie kupuj u Żyda..." Tam młodzi ludzie, głupie,
to raz to beczki przewracali, nie było kanalizacji... tam te Kucki42
, zawsze im te święta tam inne (zakłócali). Ale część
- jeżeli chodziło o endecję. Piłsudski miał
Żydówkę za żonę prawdopodobnie i on nie był
przeciwny (tej) mniejszości narodowej. A Stronnictwo Narodowe było
przeciwko Żydom. A ziemianie, dziedzice to u Żydów znów
"w kieszeni siedzieli".43
Sam
diabeł to nie rozbierze tej polityki. I tyle lat - kochany - przeszło...
A jak poznałeś
mamę?
Co?...
Mamę naszą,
jak poznałeś?
Mamę jak poznałem?
Poznałem, jak przeszedłem z tej spółdzielni jednej do
drugiej. Ona była księgową, a ja byłem kasjerem. Od
tego... do tego... Odprowadziłem raz, odprowadziłem drugi
raz...
Mama
tam miała swych starających się. Przed wojną to był
naczelnik, taki Chodkowski, oni się tam już mieli ku sobie. To
on zarabiał jakieś czterysta do pięciuset złotych
pewno. Ale potem mu się odmyśliło... Później, za
okupacji jeszcze tego porucznika - zapomniałem, jak on się tam
(nazywał). Mama do tych oflagów posyłała jednemu
(paczki). Kiedyś mnie się pytał Jeliński44 (?), jak on
się nazywał, ale specjalnie nie powiedziałem. Powiedziałem,
że nie pamiętam tego nazwiska. A teraz już mi się
przypomniało. Nie chciałem powiedzieć, bo nie wiedziałem,
na co mu to potrzebne.
To ten, co miał na
imię Modest?
Kto?
Ten facet, ten
porucznik.
Nie. On jakoś miał...
czekaj ja ci zaraz powiem, jak on miał nazwisko... - Stefański.
To był żonaty chłop. Stefański, ale czy Józef, czy
nie Józef to ci nie... (powiem).
***
Staś
i Marysia drzewa naszykowali i będą budować tam ten
domek. A jaka perspektywa tego wszystkiego - to nie wiadomo.
Dobra, no co.
Ja już nic nie będę
budował. Najwyżej na podwórku u Maćka te warzywa będę
uprawiał, żeby kondycję mieć.
Czy ten szpital mają
budować tam, za osiedlem? Bo ja nie wiem, gdzie jest Maćka
ziemia.
Nie wiesz gdzie ich
plan jest? Tak, jak jest poczta - wiesz, ta poczta na Orlika. To mniej
więcej tam, (gdzie) jest ten nowy sklep na północ i w tamtym
kierunku mniej więcej. Trochę w prawo, oczywiście, tak
jak między pocztą a szkołą. Na północ jest Maćka
ziemia.
Daleko to?
No wiesz, kupno ziemi
może być w tym roku, a szpital może być w planie za
dziesięć lat, albo pięć lat i za piętnaście
czy dwadzieścia mogą go....(skończyć). Kiedyś w
"Życiu Warszawy" czytałem, że są
województwa, co już po piętnaście szpitali pobudowali,
czy po trzydzieści, a jest sporo województw, co ani jednego nie było.
W "Życiu Warszawy" było.
No
dobra, wyłącz to...
Dobra. Jutro opowiesz o
tym, jak później było.
Co?
Jutro opowiesz o tym,
jak później było. Albo może po południu.
***
Ale
jutra nie było już nigdy. 45
We wrze¶niu 1989 roku,
w 50 rocznicę wybuchu II wojny wybrałem się
z Ojcem na Solec. Chodzili¶my ulicami Fabryczn±, Rozbrat, Szwoleżerów.
Byli¶my w Łazienkach. Zachowało się kilka nienajlepszej jako¶ci
slajdów (ORWO CHROM - na dodatek Ľle wywołane), które tu zamieszczam
z krótkim komentarzem. Proszę klikn±ć na obrazku.
|